Po
ciężkim i udanym treningu biegowym można doświadczyć stanu nieporównywalnego z
niczym innym. Niejeden z nas może się z tym zgodzić. Czujesz się wtedy niczym
mikroskop z okiem wyczuwającym nawet drobne atomy, którego „wzrok” jest wstanie
dostrzec niezbadane zakątki i aspekty materii. Co więcej: pomimo bolących nóg,
strzępków płuc i suchego gardła rozpiera nas energia. W szczególności podczas
prysznica, zaraz po biegu, czujesz się niczym gwiazda pop-u występująca na
scenie Eurowizji. Minęło zaledwie kilka minut, a Ty już dawno zapomniałeś o
bólach mięśni, zakwasach czy płucach w gardle. Euforyczny stan przepełnia Cię
całego, od stóp do głów... nawet Pan Nowak z dawnego programu „Ręce, które leczą”
z naelektryzowaną butelką wody nie ma takiej siły jak Ty!
Co takiego dzieje się w organizmie, że
czujesz taki „odlot”?
Śmiało
można powiedzieć, że aktywność fizyczna jest jak narkotyk- uzależnia. Im dłużej
go sobie aplikujesz, z im większą częstotliwością, tym bardziej wciąga Cię jego
moc. Na skutek wzmożonego wysiłku fizycznego, mózg wytwarza kilka rodzajów
endorfin, których działanie jest zbliżone do morfiny (główny składnik narkotyku
opium). Nasze ciało potrzebuje endorfin tak jak powietrza! Można zatem łatwo
zrozumieć, że wielu ludzi, po osiągnięciu danego celu „mówi od rzeczy, a cały świat
widzi przez różowe okulary”. Sam doświadczam takiego stanu dość często i cóż
mogę więcej powiedzieć – musisz sprawdzić:- )
Ale
potem nie dziw się, że zamiast dłużej pospać z rana, obejrzeć kolejny odcinek
ulubionego serialu, bądź po prostu obejrzeć mecz, będziesz wolał założyć obuwie
sportowe i wyjść na zewnątrz.
Jednak nie zawsze tak się dzieje, że
nasz słynny „dopalacz” zadziała. Czasami niezwykle zmęczeni po aktywności
fizycznej będziemy bezskutecznie czekać na endorfiny „dealujące” mózg.
Niestety, bywają okresy, że ich nie ma. Dlaczego? Przyczyny jest kilka, między
innymi stany psychiczne oraz inne bodźce, które blokują wydzielanie naszego
narkotyku. Do takich czynników zaliczyć można: zbyt duże obciążenie i zbyt wzmożoną
intensywność treningów w ciągu tygodnia/miesiąca (regeneracja jest równie ważna),
uboga dieta z małą ilością spożywanych kalorii (zdrowych kalorii!), warunki
atmosferyczne (gorąco jak w piekarniku, śnieg po kolana) czy po prostu słabszy
dzień.
Podsumowując: trening z rana jak śmietana
– „wchodzisz” z orgazmem w rytm całego dnia – uwaga uzależnia!
hmm... ;D
ReplyDelete